środa, 7 czerwca 2017

Jeunesse Cosmetics - kosmetyki z solą z Morza Martwego pod lupą - czy warto?

Witam serdecznie :)


Dziś chciałam przedstawić Wam 3 produkty mało znanej firmy w Polsce Jeunesse Cosmetics. Przez ostatnie kilka miesięcy miałam możliwość ich testowania i mimo, iż są dostępne za granicą lub w sklepach internetowych pomyślałam, że moja opinia może się Wam przydać, jeżeli kiedyś traficie na te kosmetyki w sieci lub sklepie. Tym bardziej, że nie należą do najtańszych.....

Na początek trochę o firmie. Kosmetyki Jeunesse są produkowane w Izraelu i opierają się na składnikach aktywnych pochodzących z Morza Martwego. Produkty, których używałam w ostatnim czasie pochodzą z serii Czas SPA. Linia ta ma zadbać nie tylko o naszą skórę poprzez bogactwo składników aktywnych, ale również i zmysły i samopoczucie poprzez swoje kompozycje zapachowe.

To po kolei:

Ochronny krem do stóp:

Producent deklaruje, że naturalne składniki z Morza Martwego wygładzają i zmiękczają skórę stóp. Polecany do skóry suchej, pękającej, zmęczonej. Moja opinia będzie trochę dłuższa :)
Krem zapakowany jest w białą tubkę, z której bardzo dobrze wyciska się odpowiednią ilość kremu. W mojej ocenie opakowanie jest zwyczajnie, nie zachwyca, ale i nie razi. Ładnie wygląda na stoliku przy łóżku :) 
 
 Krem jest dość gęsty, od razu można wyczuć, że zawarta jest w nim gliceryna. Nie jest tłusty, ale również nie jest bardzo lekki - jego całkowite wchłonięcie zabiera trochę czasu, więc polecam smarować tuż przed snem. Przyjemnie się rozprowadza na skórze, nie lepi do pościeli, aczkolwiek jeżeli po aplikacji chcemy założyć skarpetki lub chodzić w kapciach po domu musimy odczekać ok 20-30 min do całkowitego wchłonięcia. Czego nie da się przeoczyć to zapach kremu. Waniliowo kokosowy jest bardzo dobrze wyczuwalny podczas aplikacji i utrzymuje się dość długi po niej. Jeżeli nie mamy zamienników to na dłuższą metę może być nużący, a nawet męczący (chyba że ktoś jest wielkim fanem kokosa i wanilii :)) Przy regularnym stosowaniu widzimy poprawę w nawilżeniu skóry - znikają białe, suche miejsca, a pięty rzeczywiście stają się miękkie. 

Skład niestety nie powala na kolana, Jak mam być szczera to za taką cenę (ok. 45 zł) spodziewałam się czegoś lepszego. Gliceryna znajduje się na 2 miejscu zaraz po wodzie. Dość wysoko, ponieważ na 5 i 6 miejscu znajduje się olej ze słodkich migdałów i wosk pszczeli. Dalej już chemia, chemia, chemia, aż w połowie składu znajdujemy wyciąg z nasion kasztanowca, masło shea, ekstrakt z arniki i tak długo wyczekiwaną przeze mnie sól z Morza Martwego.

Reasumując: krem może i spełnia zapewnienia producenta, ale według mnie za niższą cenę możemy kupić taki sam lub nawet lepszy produkt. Dla mnie również minusem jest zbyt długi czas wchłonięcia kosmetyku i jego uciążliwy zapach. Osoby wrażliwe może przyprawić nawet o ból głowy. Nie polecam. Jeżeli szukacie fajnego kremu do stóp polecam mój wpis z zeszłej wiosny o kremie Podologic (link).

Drugim produktem, którego ostatnio używałam jest sól do kąpieli. O niej króciutko. Aromatyczna sól do kąpieli zawiera minerały z Morza Martwego, zapach ma relaksować i działać antystresowo. W opakowaniu możemy wyczuć przyjemny, lawendowy zapach, który niestety po wsypaniu produktu do wanny zanika. Nie zauważyłam żadnego większego nawilżenia bądź zmiękczenia skóry podczas jej stosowania, więc w obecnej chwili używam jej do moczenia stóp przed pedicure. Opakowanie 600g kosztuje ok. 50-60zł. 
 

Last but not least - Lawendowy, nawilżający balsam do ciała. Jest z tej samej linii zapachowej co sól do stóp, jednak od razu można powiedzieć, że zapach jest bardziej intensywny. Lawendę czuć na naszym ciele przez cały dzień, więc jeżeli ktoś nie lubi zapachu balsamu na sobie to nie polecam. Balsam znajduje się w opakowaniu 250 ml z pompką. Nie muszę Wam chyba wspominać jak bardzo lubię takie opakowania :) Mimo, iż pompka jest w kolorze złota, za którym za bardzo nie przepadam, buteleczka bardzo ładnie prezentuje się w łazience, w mojej opinii, właśnie przez ten mały akcent.
 
 
 
Balsam pozostawia na skórze film, który nie jest wyczuwalny jakieś 10 min po aplikacji. Jeżeli więc jesteście z tych, co nie lubią czekać na wchłonięcie - nie będziecie zadowolone. Nawilżenie jakie nam daje czujemy przez następną dobę, więc to jest duży plus. Kosmetyk nie roluje się w przypadku aplikacji zbyt dużej ilości produktu, nie spływa a w ciepłe dni.
W mojej opinii nie jest to zły produkt, ale nie zachwycił mnie. Dodatkowym minusem jest fakt że kosztuje $18 (ok. 70 zł). Jeżeli ktoś ma chęć kupić balsam za taką kwotę - proszę bardzo, ale wydaje mi się, że za połowę tej ceny jesteśmy w stanie kupić lepszy produkt.

Ode mnie na dziś to tyle. Jeżeli spotkałyście się kiedyś z tą firmą i znacie ich produkty dajcie znać co sądzicie.

http://www.jeunesse-cosmetics.com/spa-time/42-spa-time-hydro-body-cream-jeunesse.html

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz