Kiedy skończył się mój ulubiony tusz do rzęs, a
niestety nie zdążyłam zaopatrzyć się w nowy, postanowiłam przetestować They’re
real firmy Benefit, który jakiś czas temu otrzymałam w jednym z urodowych
boxów. W pudełku otrzymałam miniaturkę, pełnowymiarowe
opakowanie o pojemności 8,5
g jest to koszt 135 zł.
Zgodnie
z obietnicami producenta gumowa szczoteczka ma zapewnić długotrwały efekt
sztucznych rzęs z pokryciem nawet najkrótszych rzęs. Nie rozmazuje się i nie
wysycha.
W
mojej opinii szczoteczka jest wygodna w użyciu, o ile się do niej
przyzwyczaimy. Parę początkowych prób skończyło się nieprzyjemnym dłubnięciem w
oko. Przez pierwszy miesiąc użytkowania efekty były porównywalne z
zapewnieniami producenta: rzęsy wydawały się dłuższe i grubsze, nie odbił się
na powiekach i się nie osypał. Nie zauważyłam również efektu pajęczych nóżek.
Aczkolwiek efekt sztucznych rzęs (przy moich średniej długości rzęsach) nie był
zauważalny. Niestety po ponad miesiącu od otwarcia tusz zaczął wysychać,
osadzać się w malutkich grudkach na szczoteczce. Nie widać już również takiego
efektu jak początkowo.
Mimo,
iż tusz ten nie jest produktem wodoodpornym poddałam go testowi na trwałość w
wilgotnych warunkach. Po przyjściu do domu z pracy postanowiłam wziąć gorącą
kąpiel, żeby sprawdzić jak się tusz zachowa. Niestety tutaj zawiódł – po
kąpieli wyszłam z efektem „pandy” pod oczami. Raczej nie poleciłabym go Paniom,
które lubią chodzić na siłownię/saunę z umalowanymi rzęsami.
Przy
swojej trwałości mascara jest zadziwiająco łatwa do zmycia. Do demakijażu oczu
używam jednofazowego płynu miceralnego Lireac oraz mleczka do demakijażu
Charmine Rose (recenzja już niedługo:)). Przy mleczku proces zmywania trwa
troszkę dłużej, ale również sprawnie.
Przy
marce Benefit nie można nie wspomnieć również o opakowaniu. Pełny produkt
przyciąga swoim metaliczno-szarnym kolorem oraz eleganckim opakowaniem. Tusz
prezentuje się na ekskluzywnie, tylko pytanie brzmi…… czy za taką cenę nie
oczekujemy czegoś więcej niż tylko ładnego opakowania? Czy może opakowanie nie
jest tylko wabikiem na kobiety, które (niestety) są w pewnym sensie srokami? :)
Czy
kupię go ponownie?
Raczej nie, biorąc pod uwagę cenę pełnowymiarowego opakowania.
Może
trafiłam na „felerne” opakowanie, może ten tusz tak ma…., ale nie spełnił on
moich oczekiwań…. Dajcie znać, czy go używałyście i jakie są Wasze opinie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz